Kasia & Bartek – sesja narzeczeńska na pusytyni

Nie jest łatwo znaleźć pustynię na Dolnym Śląsku. Co nie znaczy że mogłoby to mnie powstrzymać;). Potem wystarczy tylko spotkać odpowiednich ludzi – takich, którzy zdecydują się iść z tobą prawie godzinę, żeby dotrzeć na miejsce. Gdy weszliśmy boso na pierwsze wzniesienie (buty okazały się mało przydatne – stopy domyłem za trzecim razem;) to widok na chwilę zaparł mi dech w piersiach. Potem było tylko lepiej – kilometry piasku, Ich miłość i ja – Nikogo więcej w promieniu kilku kilometrów.

Nie wiem czy to zwykły zbieg okoliczności, czy coś więcej, ale Kasia przed sesją wspominała mi, że bardzo by chciała zdjęcia na tle brzóz, bo jest zakochana w tych drzewach. Jedną samotnie rosnącą znaleźliśmy na samym środku pustyni, a większe grupy znajdowały się na skraju lasu otaczającego to miejsce. Gdy skończyliśmy zdjęcia trochę zmęczeni, ale szczęśliwi – zaczęło się urwanie chmury. Oczywiście parasolki zostały w aucie…prawie godzinę drogi stąd;). Nie pamiętam żebym był kiedyś bardziej przemoczony.

Innymi słowy – to był bardzo dobry dzień (na planecie Arrakis).

Ps. To jeszcze nie koniec historii Kasi i Bartka. Jak się możecie domyślać jakiś czas później spotaliśmy się na ślubie w co najmiej równie magicznym miejscu. A potem jeszcze na sesji poślubnej. W obu przypadkach Kasia używała swojej magii zaklinając jesienną pogodę;). Wkrótce zobaczycie na więcej na mojej stronie, a jeśli już teraz jesteście ciekawi to małe przebłyski tego co się działo znajdziecie na moim instagramie;).